Jaki tu spokój , nic się nie dzieje...na na na
Szum fal, cieplutka woda , mięciutki piaseczek zachęca do spacerów po okolicy.
Leków (100 leków 1€) nie ma gdzie wydać, bo jest tylko w okolicy jeden wiejski sklepik z podstawowymi produktami. Po drodze podziwiamy z koleżanką roślinność i owoce na drzewach. Kosztujemy dzikie figi.
Starszy mężczyzna widząc nasze zainteresowanie zaprasza nas do swojego ogrodu na ogórki. Długie , jędrne wiszą jak winogron zawieszone.
Nic nie mówił, nawet myślałam , że to nie mowa. Pokazywał nam wszystko na migi, a wszystko zrozumiałyśmy.
To jest niesamowite, że jak chcesz kogoś zrozumieć nie potrzebujesz słów.
Pan bardzo się cieszył, że podobał nam się jego ogród. Miał tam ogórki, papryki, winogrona, drzewa cytrusowe. Przez otwartą wiatę, garaż wchodziło się do ogrodu gdzie biegały kury.
Był też basen z kolorowych płytek mozajki. Metalowe ławki , huśtawka. Wszystko bardzo kolorowe i wykonane przez naszego ogrodnika.
Była karuzela na której się pokręciłam.
Na podwórku u tego Pana było sześć kobiet , wypoczywały na ławczce w cieniu . Widać , że Albańczycy lubią kobiety😉.
Panie uśmiechały się i bacznie nas obserwowały.
Dobre kobieciny jak Matka Teresa- jedyna Albanka z Noblem.
Większość Albańczyków to muzułmanie i chrześcijanie.
1967 roku Albania stała się pierwszym krajem ateistycznym.
Rządzacy krajem Erner Hoxha zakazał religii pod groźbą więzienia.
Żeby dogadać się świetnie z Albańczykiem na migi trzeba wiedzieć , że jak kiwią głową na nie to to znaczy, że tak.
Albańczycy są do mnie bardzo podobni, bo lubią spacerować.
Okolica Karpen- Kavaje to zielone wzgórza, sosny, drzewa oliwne, fikusy, jodły oraz palmy na plaży.
Idąc plażą w lewo można było dojść do uroczej drewnianej kładki na końcu której znajdowała się restauracja.
Molo należy do pola kampingowego Pa Emer, goszczą na nim Niemcy , Holendrzy, Szwajcarzy i Austryiacy.
Dla nich wstęp jest za darmo. Wycieczki i spacerowicze wstęp płatny. Latałam po tym podeście rano, wieczór i w południe i nie płaciłam , bo chyba myśleli,że jestem z tych kamperów. 10 euro wstęp.
Ludzie szukają takich pięknych , dziewiczych terenów. Auto stoi pod drzewami , każdy ma taki swój ogródeczek i zejscie do morza.
Niestety to miejsce upodobały sobie też komary .
Po skargach ludzi zrobili oprysk i już można było tańczyć w nocy na plaży, gdzie odbywały się potańcówki. Albańskie tańce z husteczką i polskie disco polo wymieszane z łubu dubu. Bawili się świetnie z nami Czesi i Słowacy.
Plażing, leżing , kąpiele w cieplutkim morzu, spacerek( rowery były darmowe ale bez powietrza) raz w lewo raz w prawo.
Na mapie google sprawdziliśmy , że w prawo możemy dojść do miasta. Nie było tam możliwości jechać autobusem, bo jeżdża jak chcą. Taksówką szło się wydostać.
W trzy pary poszliśmy spacerkiem w prawo do miasta. Na mapie były dwa cieki wodne, które pokonaliśmy trzymając się wspólnie kija bambusa. Plaża była dzika , raz wąska kamienista, czasami zarośnięta długą trawą w której znaleźliśmy żółwie.
Co jakiś czas spotykaliśmy też wypoczywających na plaży ludzi.
Stałym elementem krajobrazu Albani są schrony, potocznie nazywane bunkrami.
Jest ich ponad 750 tysięcy. Widoczne są wszędzie. Całe lub ich ruiny betonowe.
Do bunkru , który ma kilka pięter miała odbyć się nasza wycieczka, którą kupiliśmy z Itaki, miał też być wjazd kolejką i treking na górę Dajti. Zabrałam nie potrzebnie ciężkie buty trekingowe , a wycieczka się nie odbyła.
Po trzech godzinach doszliśmy do cywilizacji i do ludzi. Hotel na hotelu, gwar,ludzi jak mrówek.
Im bliżej Durres tym tłoczniej.
Hotel przy hotelu sklepy, droga , basen .
Do Duress plażą podobno 10 km, ale w taki upał , każdy już chciał wracać na nasze " zadupie"
Oprócz pięknych widoków, budujących się plaż i hoteli można zobaczyć też straszny syf. W czasie naszego spaceru , szukaliśmy też dziwnych eksponatów. Niezliczona ilość plastiku, klapków oraz różnych odpadów. Znaleźliśmy ogromną muszlę...klozetową.
Płakać się chce , gdy widzi się to jak zginiemy wszyscy w tych śmieciach.
Dla mnie zaskoczeniem było to, że ludzie leżeli na kocyku i wypoczywali wsród tych śmieci. Myślę, że oni ich nie zauważają .
Mieszkają też w domach nieskończonych , bo nie płacą podatków.
Albańczycy za super samochód uważają Mercedesa i jest ich tam najwięcej , podobno więcej niż w Niemczech.
Chcą wjechać nimi do Uni Europejskiej i być jej członkiem, muszą jednak wybudować drogi i kolej, której tam nie ma.
Nie wiem tylko czy Unia nie zabroni im uprawiać tych pysznych ogórków , które rosną na płotach?
Podróże zawsze nas czegoś uczą jak dobre książki. Po powrocie do hotelu spotkałam dziewczynę z książką.
Pytam ją zdziwiona - co to za książka?
Ona mówi, że trudno dostępna , że ma to od koleżanki...
Mówie jej to książka z ilustracją mojej córki.
Jaki ten Świat jest mały.
Książka nie wiem o czym jest , bo wolę pisać niż czytać😂
Może kiedyś przeczytam , chociaż wolę inna tematykę.
Moja córka , zawsze wspomina i się śmieje , że matki gonią dzieci do czytania , a ja zawsze krzyczałam , że ma już nie czytać . No i teraz jest w swoim raju...pełnym książek.
Robi też składy książek i ilustracje.
Książki zabierają nas w inny świat.
Ja jednak wolę przeżywać wszystko na własnej skórze i w następnej części o Albani zapraszam na JEPPY. 🧡
CDN...