Od razu zaznaczam, bo czuje w kościach, że przemawia przeze mnie lokalny patriotyzm, że mogę nie być obiektywny. Dziś byłem z całą rodziną na nowej odsłonie "Akademii pana Kleksa". Jest to film, który niewiele ma wspólnego z książkowym pierwowzorem. Właściwie wraz z filmem powstała książka Kleks - Nowy początek (okładka powyżej). Dostrzegam pewne niedoskonałości filmu i pewnie po przetrawieniu, i ponownym zobaczeniu na chłodno wiele rzeczy zacznie mnie razić. Przeczytałem właśnie niezbyt pochlebną recenzję tego filmu i nie powiem z wieloma elementami się zgodzę.
Jednak z kina wyszedłem więcej niż zadowolony. Wiele ekranizacji, sequelów mnie zawiodło. Zapewne jakby to było mi nieznane dzieło zachodnich twórców, to z filmu wyszedłbym z pewnym niedosytem, a wręcz kręcąc nosem. Wyszedłem jednak bardzo pozytywnie zaskoczony. Czego nie mogę powiedzieć chociażby o kolejnej ekranizacji SW, gdzie po pierwszej odsłonie nowego cyklu byłem wręcz załamany.
Czytałem dzieciom książkę Jana Brzechwy - Akademia Pana Kleksa. Literacki pierwozór podobał się dzieciom, ale po jakimś czasie jak puściłem im ekranizację z panem Fronczewskim, to nie przypadała im do gustu. Jednak film ma swoje lata i nie jest atrakcyjny dla nowych widzów.
Nowemu filmowi zarzuca się płytkość i naciągane przesłanie. Osobiście bardzo podobało mi się ale-eliminacja. Choć gdy przyszło do chłopaka na wózku, to zazgrzytało mi między zębami. Chciał być najlepszych graczem w rugby, ale...więc zacznij grać. Pewnego, ale jednak się nie da w życiu przeskoczyć.
Najbardziej z nowej ekranizacji podobało mi się, że moje dzieci mogły poczuć strach w obliczu maszerujących wilków, który jest znamienny dla wielu osób mojego pokolenia ;) Młodszy syn już wyszedł z pokoju, bo miał koszmar związany z nowym filmem.
Kilka rzeczy mi się nie podobało już podczas samego seansu, ale nie chcę za bardzo spoilerować. Myślę, że każdy kto podejdzie do tego filmu bez wygórowanych oczekiwań nie będzie zawiedziony.
Czy to wystarczy na jakiś większy rozgłos na świecie? Może być ciężko.
Wspomniałem wyżej o nowej książce. Może uda się przekonać, któreś z dzieci, żeby kartę podarunkową do empika spożytkował na ten cel. W przytoczonej wyżej recenzji najwięcej zarzutów było do reżyserii całego przedsięwzięcia - ciekawi mnie jak w książkowej wersji ta historia się sprawdza.