Moja przygoda z gitarą zaczęła się około piętnaście lat temu. Nigdy wcześniej nie myślałem, że gra na gitarze stanie się moją pasją na długie lata, którą będę zarażał innych. A zaczęło to się tak…
Niczyja gitara
Pewnego dnia wybrałem się ze znajomymi na biwak nad jezioro. Kiedy dotarliśmy na pole biwakowe, tylko jedno miejsce było wolne, przy drzewie, a obok leżała porzucona gitara i śpiewnik. Rozstawiliśmy namioty, a gitarę postawiłem przed swoim, gdyby właściciel jej szukał. Przez cały nasz pobyt nikt się po nią nie zgłosił, więc gdy zbieraliśmy się do domu postanowiłem zabrać gitarę i ten śpiewnik ze sobą do domu.
Ulubieniec sąsiadów
Po powrocie do domu zawiesiłem gitarę na kołku w swoim pokoju, którejś nocy wziąłem śpiewnik do ręki i zacząłem go przeglądać. Rozmarzyłem się, że fajnie by było zagrać na gitarze przy ognisku. Postanowiłem spróbować, na początku szło mi ciężko, ale nie poddawałem się. Kolejne nieprzespane noce były nie tylko moim problemem, ale także moich sąsiadów, których wymowne spojrzenia następnego ranka dawały jasny sygnał, że są wielbicielami mojego talentu. Po kilkunastu nocach prób nastał w końcu wymarzony dzień, kiedy zagrałem na gitarze przy ognisku i nie tylko.
Kolejne pokolenie
Tę porzuconą gitarę mam do dziś, chociaż teraz głownie wisi na ścianie, ale to właśnie na tej gitarze uczę grać moje dzieci. Może któregoś dnia będzie mi dane zagrać z nimi wspólnie, tylko, czy będą chciały zagrać moje ulubione kawałki na których się wychowałem, czyli polską muzykę lat 80-tych i 90-tych. Moim idolem był Ryszard Riedel, lecz czy dzisiejsza młodzież wie o czym on śpiewał? Co mi w duszy gra, zagram i ja.